Czy warzenie piwa z ekstraktów to obciach?

Ile razy czytam “dobre rady” na forach internetowych w stylu “chłopie daj se spokój z puszkami, zacieraj”, “nawet nie próbuj warzyć z puszek, bo się zrazisz”, “piwa z puszek są do d**y”, “nie masz czasu na zacieranie, warz w nocy, ale puszek nie tykaj”, tyle razy zastanawiam się o co chodzi?

Sama przeszłam trochę nietypową ścieżkę jak na piwowara domowego. Zaczynałam od warzenia warek o objętości 45000l w ultranowoczesnym browarze, następnie uwarzyłam w domu jedną warkę z ekstraktów, ponad 150 warek 20-40l zaciernych, a później z braku czasu, z wygody, z chęci dowiedzenia się co sprzedaję, dopracowania receptur na zestawy surowców, zaczęłam warzyć piwo z ekstraktów i to zarówno tych nachmielonych jak i nienachmielonych… i wcale nie uważam tego za obciach, wręcz przeciwnie uważam że jest to świetna alternatywa dla zapracowanych ludzi, którzy nie mogą sobie pozwolić na spędzanie w kuchni 5-7 godzin. Co więcej jeśli tylko zrobimy wszystko jak należy, piwo wcale nie będzie gorsze od tego które powstanie od podstaw, czyli ze słodu.

Gdy zaczynałam warzyć piwo w domu stresowałam się strasznie. Miałam podstawy teoretyczne, warzyłam piwo w przemysłowym browarze, a i tak nie zdecydowałam się na zacieranie. Na początek kupiłam zestaw z ekstraktów na piwo pszeniczne i nie żałuję. Piwo wyszło super, byłam zachwycona. Przećwiczyłam postępowanie z drożdżami, zobaczyłam jak przebiega fermentacja, w między czasie poczytałam jak zabrać się za zacieranie.

Skąd taka zła sława ekstraktów?

1. “Eeech to pewnie jakaś chemia” – ekstrakty słodowe powstają poprzez zagęszczanie brzeczki piwnej. Trwałość osiągają dzięki temu, że są pasteryzowane, a przede wszystkim mają tak małą zawartość wody i tak wysokie stężenie cukrów, że mikrobom ciężko się w takim środowisku żyje. Do brewkitów dodaje się ekstrakt chmielowy, a to też żadna straszna chemia, a jedynie trochę bardziej przetworzona forma chmielu. Proszę mi wierzyć ekstrakty słodowe są produktami gdzie raczej nie znajdziecie konserwantów, sztucznych barwników, aromatów, zagęszczaczy, wzmacniaczy smaku i tym podobnych “E coś tam”. Oczywiście są nieliczne wyjątki np. aromatyzowane brewkity o smakach owocowych.

2. “Sąsiad zrobił piwo z brewkita i się go wypić nie dało” – było to zapewne pierwsze lub jedno z pierwszych piw uwarzonych przez sąsiada.  Pewnie popełnił błędy takie jak: zbyt wysoka temperatura fermentacji, zbyt krótka fermentacja, nienależyta higiena.

3. “Puszki ograniczają, nie da się z nich warzyć nic ciekawego” – nawet nie kombinując i robiąc wszystko zgodnie z instrukcjami załączonymi do zestawów możliwości jest wiele. Jeśli wybierzemy dobry brewkit lub zestaw na bazie ekstraktów, zadbamy o odpowiednie warunki fermentacji, nie dopuścimy do zakażenia, możemy otrzymać fajnego pijalnego pilsa, koźlaka, stouta, dubbla, weizena.

Jeśli ciągnie nas do eksperymentów, to pole do popisu mamy nieograniczone. Do stouta wystarczy dodać laktozę i otrzymamy milk stouta, jeśli dodamy do tego laskę wanilii, to okaże się że wyjdzie nam z ciekawy chocolate stout. Jasny ekstrakt wystarczy porządnie nachmielić amerykańskimi chmielami i otrzymamy AIPA, nieustępującą jakością tej powstałej ze słodów. Do mocnego, ciemnego piwa z brewkita/z ekstraktów wystarczy dodać przypraw i otrzymamy Christmas Ale. Możemy wykorzystać modną w Stanach metodę warzenia z ekstraktów z dodatkiem słodów specjalnych, czyli do bazy powstałej z jasnego ekstraktu dodać płyn z moczenia słodów barwiących, bursztynowych, karmelowych i uzyskać w ten sposób nie tylko barwę, ale i zupełnie inny smak. Ogranicza nas tylko własna wyobraźnia.

Nie musimy spędzać w kuchni całego dnia, wystarczy godzina lub dwie, a czasami nawet mniej i piwo mamy nastawione.

Do początkujących – jeśli nigdy nie warzyliście piwa, nie macie doświadczonego kolegi/koleżanki który/która mogłaby Wam pomóc, stresujecie się, to nie dajcie się namówić na warzenie piwa od razu ze słodów! Oszczędzicie sobie sporo nerwów, będziecie mieli okazję skupić się na fermentacji (a ta jest w całej tej zabawie w piwowarstwo najważniejsza), wypracować dobre nawyki dotyczące higieny, utrzymania całego sprzętu w czystości.

Do zaawansowanych – jeśli brakuje Wam czasu, spróbujcie uwarzyć dla odmiany piwo na bazie ekstraktu… to nie obciach 🙂

Tagi: , , , , , , , , ,

Powiązane wpisy

28 komentarzy do “Czy warzenie piwa z ekstraktów to obciach?

  1. Cichus on

    Do warzenia z ekstraktów nic nie mam, zwłaszcza, że zachodni piwowarzy z powodzeniem stosują tą metodę. Dla mnie jednak wyższa cena ekstraktów, na początku mojej przygody, była za wysoka (a liczył się każdy grosz) i zdecydowałem się na zacieranie. Zresztą tak samo miałem z plynnymi drożdżami. Teraz bez nich nie wyobrażam sobie robienia piw belgijskich. 😉

    Odpowiedz
    • Borsuk77 on

      Mimo że od lat warzę z ekstraktów (niechmielonych), to wciąż niekiedy zdarza mi się wysłuchiwać opinie, że to nie warzenie, lecz łatwizna jak zupka w proszku. To trochę boli, zwłaszcza że mam porównanie z wyrobami kilku znajomych, którzy tylko zacierają i jest podobnie, czyli czasem piwo jest dobre, innym nawet znośnie, sporadycznie wadliwe i dość często smakowite. Moje pierwsze nastawy to były brewkity – dwa całkowicie nieudane, robione w lipcu jakieś osiem lat temu i wyszło ponad 80 butelek piwnego octu. Wylałem piwa do kompostu, choć pewnie ocet piwny dałoby się wykorzystać inaczej. Potem był bodaj jeden brewkit bez udziwnień i bodaj dwa z dodatkowym chmieleniem i z innymi surowcami (kawa zwykła i kawa zbożowa Inka). Krok kolejny to warzenie z niechmielonych ekstraktów, co robię od pewnie 6-7 lat (średnio 3-4 warki rocznie). I tutaj jestem niemal niewydanym królem, który nie potrzebuje mnóstwo czasu na przygotowanie piwa i do tego może bawić się drożdżami oraz chmielami, łamiąc schematy. I tak poznałem chmiele, także nowofalowe, ze Słowenii, które dają świetny smak i goryczkę, ale kuleją z aromatem (w porównaniu do USA). I też długo przed pojawieniem się piw z cukrem trzcinowym, warzyłem piwo z cukrem Muscovado (z melasą) i ze zwykłym cukrem trzcinowym. I po doświadczeniach z płynnymi ekstraktami (na ogół Bruntal, czyli jednak oszczędność) wiem, że w zawartość cukrów wynosi 73-74%, co pozwala mi określić Blg z dokładnością do błędu bilingomierza. I też mając na uwadze, że nawet podczas hobby czas jest niezwykle ważny, wolę kupić więcej chmielu i gotować go przez 30-40’ na goryczkę (gdzie wyciągnie 50-60% swojej goryczkowej mocy), niż tkwić bezmyślnie przy garze, by zaoszczędzić 4 zł w 30 minut. Mój czas, mimo że daleko mi od bycia krezusem i też dzieci nie płaczą, jest cenniejszy. Stąd i ekstrakty, i brak typowego chmielenia na goryczkę. Skoro ze z 100 g gotowanych przez 30’ osiągnę IBU na poziomie 60 g gotowanych dwa kwadranse dłużej, to po co czekać? I też krótsze gotowanie to więcej aromatu i smaku. Kalkulatory IBU są bardzo pomocne, tak jak i notatki z warzenia i z degustacji. I to tyle przydługich wynurzeń.

      PS Aby mieć jak najwięcej nietuzinkowych piw i by jednocześnie skrócić czas warzenia, od półtora roku warzę (z niechielonych puszek) dwie warki z rzędu. Podobne, ale inne. Np. ciemna IPA ze słoweńskimi chmielami i jasna IPA z polską nową falą plus te same drożdże (po półtorej paczki na wiadro). I jeśli mam to samo lub zbliżone Blg, to mogę rozlewać w tym samym dniu. Do tego mieszam część ciemnego IPA z chmielami ze Słowenii z jasnym IPA na polskich chmielach i otrzymuję Red IPA z sześcioma czy nawet dziesięcioma chmielami z dwóch krajów.

      Odpowiedz
  2. amorph on

    Uważam, że pierwsze piwo można zrobić z puszki. Można dzięki temu poznać sporą część procesu bo od razu rzucić się na coś co zajmuje 7-8h nie wszystkim przypadnie do gustu. Tak jak Dori pisze: przy pierwszych piwach popełnia się błędy wcale nie związane z tym czy piw jest z ekstraktu czy ze słodów. Zła temperatura, pośpiech i za krótka fermentacja (bo jak to czekać tyle tygodni na pierwsze piwo?). Od 3 warki warzę z zacieraniem bo staram się znaleźć na to czas i bardzo lubie cały proces. Jeśli ktoś ma mniej czasu a więcej pieniędzy to nie mam nic przeciwko ekstraktom.

    Odpowiedz
  3. zygmunt on

    Bardzo interesujący wpis. Ten temat chodził mi po głowie od pewnego czasu. W zeszłym tygodniu kupiłem zestaw słodów i analogiczny brewkit żeby sprawdzić czy końcowy efekt, w moim wykonaniu, będzie istotnie różny – czekam na chłodniejsze dni. To czego najbardziej nie byłem świadomy przed pierwszą warką ze słodów to ilości czasu i fizycznego wysiłku jakiego to wymaga. Z drugiej strony jeśli to jest moje hobby, to nie można się skarżyć na zarwane noce i bolący od dźwigania garów kręgosłup.

    Odpowiedz
  4. SP5 on

    Witam

    Dorota, jest dokładnie tak jak piszesz, zaczynałem od ekstraktów, potem zrobiłem 40 warek ze słodów, mam cały niezbędny sprzęt, ale wracam do ekstraktów i nie uważam tego za dyshonor. Są w życiu rzeczy ważne i ważniejsze, mając gromadkę pociech nie zawsze jest możliwość żeby znaleźć te 5 godzin .

    Namówiłem na warzenie kilku moich znajomych ( zresztą Twoi klienci- nie dziw się że na ten sam adres wysyłasz na różne nazwiska 🙂 ) i warzą tylko z ekstraktów i są bardzo zadowoleni z efektów- ja jako ich degustator również 🙂 .

    Każdy ma to co lubi i co chce, ale dokładnie tak samo jak Ty uważam, że nie powinno zaczynać się przygody z domowym piwowarstwem od razu od słodów, bo się tylko można zrazić .

    Ludzie piszą że ze słodów taniej – nie do końca jest to prawda, surowce owszem są na pewno tańsze ale jak się uwzględni koszty ( prąd, woda, zakup sprzętu dodatkowego) to już nie jest tak różowo, ale też należy uwzględnić czas który nie zawsze jest za darmo 🙂 .

    Reasumując, z brewkitów można spokojnie zrobić jedną warkę tygodniowo, nawet wieczorem jak wszyscy pójdą spać 🙂 i nikomu to nie przeszkadza, uwarzenie 1 warki tygodniowo ze słodów w przypadku jak się pracuje, ma rodzinę może stanowić duży problem .

    Odpowiedz
  5. Piotr F. on

    Warzenie z ekstraktu nie jest obciachem, ale … chciałbym, żeby na etykietach tychże ekstraktów podane byłyby rodzaje i proporcje użytych słodów.

    Odpowiedz
  6. Esti on

    Hej, mam pytanie do zacieraczy :). Pierwszą warkę (pszeniczne jasne) robilem z ekstraktow, teraz chce uwarzyć zacierane belgijskie pale ale. Napiszcie mi prosze jak mam mierzyc temp. W trakcie zacierania. Czy termometr ma mierzyc przy lustrze brzeczki, czy w polowie garnka czy zaraz nad dnem garnka? Niestety warze na kuchence elektrycznej i ciezko jest wykrzesać z niej wysokie temperatury. I jeszcze drugie pytanie. Czy warka ma wrzec jak woda w czajniku czy raczej tylko parowac i ruszac sie samoczynnie w okolo 80-85C (to jest temp maksymalana jaka chyba moge osiagnac)

    Odpowiedz
    • zygmunt on

      na tzw. chłopski rozum: masz mierzyć średnią temperaturę zacieru, więc zamieszaj parę razy łychą i zmierz temperaturę – to o zacieraniu. Warzenie brzeczki raczej spokojnie, bez bulgotania, ale w temperaturze około 100 C, w 85 C w Polsce nic nie wrze …

      Odpowiedz
  7. Wysoki Niski on

    Warzyłem z brewkitów, teraz zaczynam samodzielnie chmielić ekstrakty. Cały czas szukam odpowiedzi na pytanie dlaczego warto warzyć z zacieraniem. Puki co znalazłem 3 powody:
    -bo tak 😉
    -niższe ceny surowców
    -więcej satysfakcji

    W komentarzach powyżej znalazłem jeszcze jeden argument:
    -warząc z ekstraktów trudno otrzymać na prawdę jasne piwo.

    Czy są jeszcze jakieś inne powody, dla których warto warzyć z zacieraniem?

    Odpowiedz
    • Underneck on

      Bo sterujące temperaturą zawierania masz wpływ na poziom odfermentowania brzeczki? Bo proporcje użytych słodów mają wpływ na smak i treściwość piwa?

      Odpowiedz
  8. resto on

    Witam, nastawiłem piwo z ekstraktu (Gozdawa Lager). Fermentacja trwa już 20 dni. Rurka daje znać o sobie co około 4 min. Blg=5. Czy to normalne? Producent podaje czas trwania fermentacji 5 do 8 dni…
    Proszę o podpowiedź.

    Odpowiedz
  9. Marian on

    Ja uwarzyłem swoje pierwsze dwa piwa ze słodów z zacieraniem , nawet sam dobierałem sobie recepturę, na dniach planuję kolejne piwo. Decyzja by tak warzyć piwo była ambitna może nawet nad wyraz, ale nie żałuje, bo wiele się dzięki nim nauczyłem. Piwa dadzą się wypić co do pierwszego zdania są podzielone jednym smakuje inni narzekają, że za gorzkie. W drugim wyszła mi trochę słaba wydajność i niższe niż zakładałem blg. Jednak z obydwu warek wyciągnąłem wnioski na przyszłość i myślę, że po korekcie receptur czy w przypadku drugim wykonania, kolejne warki będą już tylko lepsze. Moja konkluzja jest taka, że nie ma co się bać, ale trzeba dobrze się przygotować, poczytać fora , porobić notatki.
    Nie mniej jednak nie mam nic do warzenia z gotowych ekstraktów, nie każdy przecież musi czuć się na siłach by zacierać, a może po prostu nie mieć na to ochoty , nie każdy lubi przecież spędzać pół dnia nad garem.
    Najważniejsze jest to by się nie zniechęcać by złapać “bakcyla”, “zajawkę” by warzyć swoje piwo, bo daje to dużo satysfakcji i zwiększa świadomość o tym wspaniałym trunku. Im nas więcej tym lepiej, a może jakiś poczęstowany naszym piwem znajomy się też zachwyci piwem, może zadziwi , że tak może smakować piwo.

    Odpowiedz
  10. Lechit on

    Swoje pierwsze piwo uwarzylem z chmielonego ekstraktu slodowego, palonego niechmieponego ekstraktu slodowego, dodatkowej porcji Citry i Zeusa (ekstrakty) na aromat oraz pestek i zestu z grejpfruta, dwoch limonek i cytryny. Bardzo udany eksperyment, ktory zaowocowal trzrma stale pracujacymi fermentorami w domu. Swoja Czarna Turbo Ipę zrobilem od tego czasu jeszcze trzy razy i jest hitem wsrod znajomych, a wsrod nich jest dwoch zdeklarowanych zacieraczy.
    Z kitow mozna robic naprawde fajne piwa, a czas ktory spedzilbym na zacieraniu, spedzam w warsztacie budujac rowery poziome i elektryczne.

    Odpowiedz
  11. ArK on

    Warzę z ekstraktów niechmielonych, gdyż (póki co) wolę warzyć mniej, a częściej, aby mieć większy wybór gatunków piw w piwnicy. Nie mam też jakiegoś super-zejścia piwa, a 40but AIPY nawet dla mnie mogłoby okazać się męczące 🙂
    A ponieważ z zacieraniem jest sporo pracy, to zabieranie się za to dla 10l mija się z celem.

    Drugi plus – fermentor 13l miesci mi sie w małej lodowce, więc nie ogranicza mnie pora roku, mogę np nastawic lagera latem.

    Odpowiedz
  12. warto on

    w ekstraktach nie ma niczego zlego. Jasne ograniczaja troche, jasne troche drozej wychodzi. Ale za to znacznbie trudniej spieprzyc pierwsze piwo. jesli wiec sie zaczyna samemu bez pomocy kogos z doswiadczeniem to imo warto isc w ekstrakty, choc lepiej chyba niechmielone aby sobie calkiem wolnosci nie odbierać. tak sadze.

    Klopot z poczatkami jest IMO gdzie indziej i nazywa sie temperatura otoczenia. Ktos poczatkujacy w tej chwili NIE JEST W STANIE zrobic sensownego piwa. Bo nie znajdzie sposobu na utrzymanie temperatury fermentacji. Przeczyta na opakowaniu drozdzy ze 18-22*C zobaczy wieczorem ze ma w piwnicy 22*, uzna ze to spoko i …. przeprowadzi tem samym burzliwa w temperaturze 26* dostajac w efekcie łąkę kwietną świeżo koszoną zamiast IPY. 😀

    A za brewkity z napisem lager powinno sie wlascicieli sklepow lac po dupskach i patrzec czy rowno puchnie 😀

    Odpowiedz
    • Dorota on

      Dużo jest racji w tym co napisałeś 🙂 Ale co do ostatniego zdania, to niestety właściciel sklepu etykiety z produktu z nazwą nie zmieni, więc to raczej uwaga do producenta. Jeśli sami przygotowujemy zestawy surowców to takich “perełek” klientom nie oferujemy.

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *