Przelewać piwo po burzliwej fermentacji na cichą, czy pozostawić w tym samym zbiorniku? To jedno z najgorętszych pytań w piwowarskim świecie i chciało by się rzec, że co piwowar to inna opinia i inne argumenty na jej poparcie.
Spróbuję dziś króciutko podsumować wszystkie za i przeciw 🙂
Zalety przelewania na cichą:
- bardziej klarowne piwo i przynajmniej u mnie się to sprawdza – nie ma dużo osadu w butelce, nie ma tego specyficznego posmaku drożdżowego, piwo ładnie wygląda (wiem, wiem są wyjątki klarowna NEIPA nie wygląda ładnie ;))
- możemy zebrać gęstwę, szczególnie jeśli później chcemy chmielić na zimno lub dodawać owoce
- unikniemy autolizy drożdży, ale ten aspekt jeśli nie pozostawiamy piwa w fermentorze przez 2 miesiące w temperaturze 25° możemy pominąć.
Wady przelewania na cichą:
- dodatkowa praca – mycie, dezynfekcja sprzętu, przelewanie…
- napowietrzenie piwa, co na tym etapie może skutkować zmianami organoleptycznymi piwa. Możemy to ryzyko zminimalizować stosując sprzęt i metody zapobiegające napowietrzeniu.
- większe prawdopodobieństwo złapania infekcji – dodatkowa operacja, dodatkowy sprzęt, a więc i większe ryzyko, że piwo nam się zakazi.
Jak to jest u mnie?
Kiedyś wszystkie piwa obowiązkowo przelewałam na cichą, później wszystkie pozostawiałam w tym samym fermentorze, a teraz różnie z tym bywa – zależy od piwa, od tego co chcę uzyskać i w dużej mierze od ilości czasu i chęci którymi dysponuję. Najczęściej jednak przelewam, bo coraz bardziej drażni mnie drożdżowy posmak, szczególnie w piwach długo leżakowanych.
Co polecam?
Warzyć, próbować, eksperymentować, zostawiać, przelewać, szukać optymalnego sposobu, który Wam się sprawdzi. Tu nie ma jednego dobrego rozwiązania…